Co grozi za łamanie praw autorskich w social mediach

maj 13, 2022 | Podstawy prawa autorskiego

W skrócie: dlaczego łamanie prawa autorskiego się nie opłaca. Czym ryzykujesz, biorąc cudzą twórczość bez pytania. Co cię czeka, jeżeli bezprawnie wykorzystasz cudze treści. I czy coś zmieni, jeśli zrobisz to przypadkiem i „niechcący”

 

Wszyscy powtarzają, że nieznajomość prawa szkodzi, ale rzadko kiedy dodają, co właściwie mają na myśli. Dlatego dziś zapoznasz się z lekcją, od której chyba powinnam zacząć mój szybki kurs Internetowego Prawa Autorskiego. Po co rozpisywać się na temat tego, JAK nie łamać praw autorskich, skoro nie wiesz jeszcze DLACZEGO właściwie nie powinno się tego robić, prawda? Dlatego poniżej pokażę Ci, co złego może się stać, jeżeli nie poznasz podstawowych zasad prawa własności intelektualnej i nie nauczysz się ich przestrzegać. Porozmawiamy sobie o… konsekwencjach! Oczywiście tych przykrych. Ponoć nic tak nie zachęca do przestrzegania prawa, jak świadomość negatywnych skutków jego łamania. Bo konsekwencje prawne, jak to zwykle z konsekwencjami prawnymi bywa, przyjemne nie bywają.

Zastrzeżenie na początek

To nie będzie kompleksowy wykład prawa autorskiego, nie będzie cytowania przepisów ani cytatów z artykułów naukowych. Tu dostaniesz szybki skrót, raczej ostrzeżenie niż poradę prawną. Pokażę co może Cię spotkać, ale bez wchodzenia w szczegóły na temat tego kiedy, pod jakim warunkiem i czy jak próbować się z tego wygrzebać.

Przypominam, że żaden wpis blogowy nie jest poradą prawną – jeśli jeszcze nie wiesz, dlaczego, to w wolnej chwili zerknij na TEN wpis

Co to znaczy „naruszać prawo autorskie”?

Naruszeniem prawa może być każde użycie w Internecie cudzej treści (dowolnego tekstu, grafiki, zdjęcia, muzyki, filmu itd.) bez pytania i bez pozwolenia. Jeśli kopiujesz czy pobierasz coś, a potem bez pozwolenia wrzucasz to na swoje konto społecznościowe, swoją stronę www czy inne ogólnie dostępne miejsce w sieci, to masz sporą szansę, że naruszasz tym cudze prawa autorskie. I ważna rzecz – bo czasem słyszę głosy, że można kopiować treści, jeśli się na nich nie zarabia. No nie. Użytek komercyjny nie jest konieczny. To znaczy, że możesz odpowiadać za naruszenie prawa autorskiego nawet jeśli publikujesz czysto hobbystycznie.

Co w takim wypadku Ci grozi?

1. Skasowanie materiału (posta, relacji, nagrania, komentarza itd…)

Podstawowa i najszybciej widoczna konsekwencja. I wcale nie mam na myśli tego, że skasujesz go samodzielnie, z własnej woli, po czyimś grzecznym zwróceniu uwagi.

Materiały naruszające prawo autorskie znikają „same” – a raczej są kasowane przez sam portal społecznościowy. Automatycznie, jeśli odpowiedni algorytm wykryje, że nie masz do nich uprawnień (tak na przykład działa Youtube i jego system Content ID, który czasem blokuje nagranie już na etapie jego publikowania!

Tu nikt nie będzie czekać na Twoje wyjaśnienia, nie licz na to, że wysłuchają najpierw Twoich racji i dadzą szansę na obronę… O nie. Nikt nie poczeka na prawomocny wyrok sądu. Akcja – reakcja. Zgłoszone – skasowane. Wszystko jest tu usuwane „na wszelki wypadek” – bo jeśli serwis społecznościowy sam nie zareaguje szybko i sprawnie, to sam może zostać obciążony negatywnymi konsekwencjami przechowywania nielegalnych treści na swoich serwerach!

Wiesz, że wystarczy jeden mały nielegalny elemencik, żeby poleciał cały wpis? Robisz dłuuugą instakaruzelę, ale jedna niewielka grafika na przedostatnim slajdzie została umieszczona tam niezgodnie z licencją używania? Nie będzie żadnego cenzurowania czy wycinania. Poleci wszystkie 10 grafik plus treść postu pod nią – nawet jeśli akurat on był wybitnie autorski, całkowicie samodzielnie napisany, i do ani jednego zdania nie można się było przyczepić.

Czy to jest mało dotkliwa konsekwencja? To zależy. W przypadku szybkiego repostu (a reposty na instagramie są z zasady niedozwolone!) stracisz tylko czas poświęcony na dodanie zdjęcia i wyszukanie hashtagów. Ale jeśli poświęcisz kilka godzin cennego czasu na stworzenie instakaruzeli, wartościowego tekstu albo infografiki, które bezpowrotnie wyparują… Cóż. Mnie byłoby żal. Ty oceń wartość swojej pracy.

A przecież czasami tworzenie treści na social media to nie tylko własny czas i trochę wysiłku! Jeśli korzystasz z pomocy zleceniobiorców, każdy taki usunięty materiał to realne finansowe straty!

A jeśli to Ty prowadzisz komuś profil lub pomagasz jako wirtualna asystentka? Opublikowanie nielegalnej treści, nawet jeśli zrobisz to „niechcący” albo z braku wiedzy, może skończyć się niemiło. Zleceniodawca może zechcieć obciążyć Cię innymi konsekwencjami prawnymi, w tym… odszkodowawczymi!

 

2. Usunięcie konta / ban / blokada konta na portalu

Wielokrotne naruszanie cudzych praw autorskich może skończyć się nawet usunięciem Twojego konta! O tak, wielkie portale są bardzo przeczulone na punkcie praw autorskich…
Z reguły nie stanie się to po pierwszym błędzie – w końcu te przepisy takie skomplikowane, każdemu może się zdarzyć, prawda? Ale każda kolejna nielegalna treść, którą opublikujesz, zbliży Cię do nieuchronnej katastrofy.

Na przykład regulamin Facebooka mówi, że może zawiesić lub wyłączyć konto jeśli będziesz wielokrotnie publikować treści naruszające prawo
(dosłownie mówi o „uporczywym naruszaniu praw własności intelektualnej innych osób”).

Ile razy to już „uporczywie”? Tego nie powie Ci nikt, bo to rzecz bardzo uznaniowa i zależy tylko od oceny danej platformy. Odważysz się sprawdzić samodzielnie, ryzykując istnienie profilu budowanego miesiącami…?
Dlatego lepiej nie ryzykować – w końcu dobrze rozwinięte konto to realna wartość. Żal byłoby je stracić tylko dlatego, że niezbyt regularnie czytało się PrawoWitą. Dowiedz się więcej o internetowym prawie autorskim z innych moich lekcji i szanuj cudzą twórczość!

 

3. Stres, dyskomfort i niepewność.

O tym ustawy nie wspominają, ale myślę, że powinno się o tym wspomnieć. Każde użycie cudzego zdjęcia, tekstu czy muzyki bez pytania to narażenie się na kontakt z prawnikiem zirytowanego twórcy.

Zwłaszcza, jeżeli taki twórca żyje ze swojej twórczości i często spotyka się z kradzieżą swojej własności intelektualnej. Takie osoby z reguły i tak opłacają usługi kancelarii prawniczych, więc jedno groźne pisemko wte czy wewte nie zrobi im różnicy (to tak uprzedzając tłumaczenia, że kto by tam chciał tracić siły na Twój niekomercyjny pościk na fejsie albo że „więcej wyda na prawnika niż na tym procesie ugra”). A otrzymanie takiego poważnie brzmiącego pisemka to nie jest sympatyczne doświadczenie. Tytuły w stylu „ostateczne przedsądowe wezwanie do zaprzestania naruszeń”, wszystko naszpikowane najcięższą możliwą wersją prawniczego żargonu (strategia celowego onieśmielenia przeciwnika!)… Uwierz mi, nawet ludzie przekonani o swojej niewinności potrafią się czymś takim zestresować.

A to przecież dopiero początek! Jeśli sprawy nie zakończycie polubownie (czyli Twoją zapłatą – ale o tym w dalszej części, przy konsekwencjach finansowych), to sprawa trafi do sadu. Tam z kolei musisz liczyć się z długotrwałym procesem, koniecznością regularnego stawiania się na salach rozpraw i… kosztami. Pisma procesowe kosztują. Wnioski dowodowe kosztują. Kosztuje też prawnik, który będzie bronić Twoich interesów – bo uwierz, przy takich sprawach darmowe porady z internetu nie wystarczą, przyda się osoba z doświadczeniem w temacie praw autorskich.
Dlatego oszczędź sobie stresu i wydatków już teraz – ostrożnie podchodź do cudzej twórczości.

4. Konsekwencje prawne

Pamiętaj! To że materiał został skasowany wcale nie znaczy, że sprawy już nie ma, wszystko pod kontrolą, a Tobie nic dalej nie grozi. O nie! Czasem to dopiero początek! Autorzy treści, które nielegalnie „pożyczyłeś” dale mogą prowadzić przeciwko Tobie prawniczą krucjatę. A baterię dostępnych środków mają imponującą. Póki co, dwie omówione konsekwencje były tylko skutkami wynikającymi z regulaminu danej platformy społecznościowej – godzisz się na nie, zakładając tam konto. Teraz dopiero przejdziemy do powszechnie obowiązującego prawa, sądów i prawników, więc lepiej zapnij pasy! Niekiedy twórcom wystarczy, że bezprawny materiał zniknie z sieci. Doprowadzają do jego usunięcia, oddychają z ulgą i na tym kończą. Ale to tylko przejaw ich dobrej woli, a nie każdy jest tak łaskawy. Niektórzy traktują sprawę ideologicznie, pragną ukarania winnych, dania nauczki „złodziejom” i za punkt honoru biorą sobie „uczynienie świata lepszym miejscem” czy inne „wyrwanie chwasta”. Nie spoczną, dopóki nie doprowadzą Cię przed sąd. Inni ze ścigania naruszeń własnych praw autorskich czynią wręcz podstawowe źródło dochodu, zarabiając głównie na wygranych procesach sądowych.

Konsekwencje finansowe – odszkodowanie

Każdy (KAŻDY!) twórca ma prawo do wynagrodzenia za to, że korzystasz z jego dzieła. I nie ma tu znaczenia, czy tworzy poczytne książki, warte miliony obrazy czy darmowe treści w Internecie. Darmowe są tam, gdzie chce, by takie były. Jeśli Ty chcesz ich użyć w innym miejscu i do innego celu, to masz obowiązek zapłacić – a przynajmniej zapytać, czy się zgadza i ile by to kosztowało. Zdarzają się wyjątki, czasem za używanie cudzego dzieła płacić nie trzeba – np. jeśli poprawnie korzystasz z tzw. prawa cytatu. Pamiętaj, nie każdy cytat jest legalnym cytatem. Upewnij się, że to, co robisz, na pewno nie zrujnuje Cię później finansowo. Co gorsza – jeśli zechcesz „przyoszczędzić” nie pytając o zgodę i pozwolenie, a złapią Cię na gorącym uczynku, to płacisz PODWÓJNIE.

Konsekwencje finansowe – zadośćuczynienie dla autora

Nie będę tu wchodzić w szczegóły, czym to się różni od odszkodowania, za co i kiedy dokładnie się należy. W skrócie: to takie pieniądze, które należą się autorowi OBOK wynagrodzenia za skorzystanie z utworu. Coś „na otarcie łez” za to, że ktoś robił jego utworowi brzydkie rzeczy, np. użył go w sposób, który się autorowi nie podobał, coś tam pozmieniał, nie podpisał autora albo popełnił najgorszą możliwą prawnoautorską zbrodnię – PRZYWŁASZCZYŁ SOBIE AUTORSTWO, czyli popełnił ordynarny plagiat. Zasądzone zadośćuczynienie może powędrować albo prosto do kieszeni autora, który został przez Twoje działania skrzywdzony, albo zostać przekazane na jakiś cel społeczny. Chociaż druga opcja wygląda dużo lepiej w oczach opinii publicznej, to Ciebie jako naruszyciela kosztuje tyle samo. Jednym słowem nie polecam. Lepiej czytać PrawoWitą i nie robić brzydkich rzeczy cudzym utworom.

Konsekwencje KARNE!

Wizja więzienia to zawsze coś, czym najskuteczniej się straszy. Pozbawienie wolności za skopiowanie posta na fejsie? Zawiasy za opublikowanie cudzego obrazka nie przez opcję „udostępnij”? Teoretycznie jest to możliwe. W praktyce prokuratura raczej się takimi sprawami nie zajmuje, klasyfikując je jako „mające znikomą szkodliwość społeczną czynu”. No chyba że sprawa nabierze rozgłosu albo czyjeś działanie będzie naprawdę spektakularne. Być może więc publikacja nielegalnego postu nie skończy się za kratkami, ale warto pamiętać, że może nas za to czekać wezwanie na komisariat albo smutne rendez vous z prokuratorem.

5. Przeprosiny i katastrofa wizerunkowa

Przeprosiny, a konkretniej: wydanie publicznego komunikatu dotyczącego naruszenia. Oficjalne wyjaśnienie sytuacji, wzięcie na siebie winy, przeproszenie, te sprawy. Nakazuje to nie tylko kultura osobista, ale i prawo, które mówi o obowiązku „złożeniu publicznego oświadczenia o odpowiedniej treści i formie” (art. 78 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych). Możesz sobie łatwo wyobrazić, jak na Twoją internetową społeczność wpłynie taki oficjalny komunikat, że nie miało się prawa do jakiegoś utworu, naruszyło cudze prawa autorskie. Co najmniej -10 do prestiżu i obniżona szybkość budowania marki osobistej w sieci na kilka kolejnych tur. Do tego punktu dodałabym jeszcze przypięcie łatki „złodzieja”, która niestety często przylega do plagiatorów. Czy słuszna, czy niesłuszna – to inna kwestia. Prawo prawem, a mechanizmy rządzące ludzkimi umysłami swoją drogą.

PODSUMOWUJĄC

Cudzych praw autorskich naruszać nie warto.

Jest to proceder nieopłacalny, kosztowny, stresogenny, narażający człowieka na kontakt z prawnikami zdecydowanie mniej sympatycznymi niż Karina, wymagający wieloletniego bujania się po sądach, a w konsekwencji często zmuszający człowieka do pisania o sobie niemiłych rzeczy na własnych kanałach komunikacyjnych (a nie po to człowiek tworzy w sieci markę osobistą, żeby pisać o sobie niemiło!).

Szanuj cudzą twórczość, działaj w sieci zgodnie z przepisami. 

A żeby dowiedzieć się, jak to robić, regularnie czytaj stronę PrawoWita.pl !